Publikacje
Na wstępie artykułu Gideon Rachman relacjonuje: Rozmawiając w zeszłym tygodniu z dyplomatą w Berlinie, zasugerowałem, że Brexit prawdopodobnie zajmuje czwarte miejsce na liście niemieckich wyzwań dotyczących polityki zagranicznej. Wyglądał na zamyślonego, a potem odpowiedział: „Myślę, że niżej”. Więc razem przejrzeliśmy tę listę.
Podwójne partnerstwo jest egzotyczne w dzisiejszych czasach w Stanach Zjednoczonych, ale dwie partie coś dzielą: głęboki niepokój o Chiny. Spytana w lutym na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa, w czymkolwiek się zgadzała z prezydentem USA Donaldem Trumpem w kwestii polityki Chin Nancy Pelosi zaznaczyła sucho acz przekonywująco: „Bierzemy to porozumienie pod uwagę”. Legislacja wspierająca Hong Kong i Tajwan a sankcjonująca Chiny oficjalnie łatwo przeszła przez Kongres w tym roku. W przeciwieństwie do przeszłości, dzisiaj Chiny mają niewielu jeśli w ogóle, przyjaciół na najwyższych szczeblach władzy w Waszyngtonie.
Matthew Lynn na łamach The Spectator podpuszcza - nigdy więcej dojeżdżania. Koniec irytujących rozmów z lekko tępymi kolegami z pracy. Szef nie może już więcej nadzorować ile czasu spędzasz na Facebooku, a ty masz mnóstwo czasu by upiec chleb na zakwasie, spróbować ćwiczeń online, przeczytać całego Proust’a (niepotrzebne skreślić). I pyta: po wszystkim, czego tu nie lubić? Sam sobie również odpowiada: podczas gdy wydaje nam się to świetne w chwili obecnej, wielu pracowników może wkrótce stwierdzić, że nie są już więcej pracownikami, a po prostu zbytecznymi niezależnymi kontrahentami – a to już nie jest przyjemne.
Jak napisał Ross Clark w artykule „How many years of life did lockdown save - or destroy?” opublikowanym na łamach The Spectator - to już oficjalne - lockdown ostatecznie będzie miał większy wpływ na nasze życie i zdrowie niż sam COVID-19. Taki w każdym razie płynie wniosek z badania przeprowadzonego przez Departament Zdrowia i Opieki Społecznej (DHSC), które zostało opublikowane po cichu 15 lipca.
Są książki, które czyta się jednym tchem i czujemy potrzebę ograniczenia własnej ciekawości, zostawiając kilka stron na dzień następny. Czy do takich książek należą Rozmowy na koniec wieku? Moim zdaniem tak - komentuje Agnieszka Tarnowska
Jak zauważył Mark Galeotti zaraz po wyborach prezydenckich na Białorusi: trudno uwierzyć, żeby Alaksandr Łukaszenka zachował swój nieco pieszczotliwy i trochę irytujący przydomek „Batka” (tata), biorąc pod uwagę, że jego reelekcja doprowadziła do gwałtownych protestów ulicznych w całym kraju.
„Zamieszanie w stosunkach transatlantyckich nie dotyczy wyłącznie Trumpa. To wybory europejskich przywódców będą miały wpływ na przyszłość transatlantycką”.
Tischner znakomicie Jana Pawła II uzupełniał jako filozof nadziei – chciał w ludziach budzić nadzieję. Rozumiał, że człowiek nie jest monadą i nie istnieje bez wspólnoty, że każdy z nas jest we wspólnocie zakorzeniony, a obecność w kulturze, to czerpanie witalnych soków, dzięki którym można wzrastać. Wolność jest nam dana, ale i zadana. Kategoria zadania powierza w nasze ręce ład, który mamy pielęgnować i współtworzyć – mówi prof. Zbigniew Stawrowski w rozmowie dla RODM Kraków o ks. Józefie Tischnerze, w 20. rocznicę jego śmierci.
Urodzony w 1929 roku Jürgen Habermas jest niemieckim filozofem i socjologiem. Wykształcenie wyższe zdobywał na uniwersytetach w Getyndze i Bonn. W 1956 roku rozpoczął studia w Instytucie Badań Społecznych we Frankfurcie nad Menem, co pozwoliło mu stać się częścią środowiska intelektualistów skupionych wokół tego ośrodka naukowego. Warto na początku zaznaczyć, iż Jürgen Habermas wychodził w swoich rozważaniach z pozycji konstrukcjonizmu społecznego, który rozumieć można jako „tendencję we współczesnej socjologii i naukach społecznych do przedstawiania rzeczywistości społecznej jako stającego się w każdej chwili wytworu działalności jednostek, nie zaś czegoś gotowego i zewnętrznego wobec nich”[1].
Roshni Sengupta*
Wiek XXI był świadkiem wzrostu potęgi Chin i Indii jako globalnych liderów. Ich światowe znaczenie obecnie pozwala prognozować, że te dwa kraje znajdą się w gronie mocarstw, kształtujących geopolitykę przez resztę stulecia. Wzrost obu krajów budzi nadzieję, jednak żywiołowy rozwój Chin i Indii stał się uzasadnieniem raczej pytań niż odpowiedzi, dotyczących sposobu i kierunku, które obiorą te dwa azjatyckie giganty – dla siebie i dla otaczającego je świata.
Kryzys uchodźczy to zjawisko, które niemalże stało się synonimem XXI wieku. Jednakże, wydaje się, iż postępująca dehumanizacja tego kryzysu, czyni go niemożliwym do przezwyciężenia. Ponadto, często pejoratywny wydźwięk określenia jakim jest uchodźca, intensyfikuje niechęć do podjęcia debaty na rzecz rozwiązania problemów, które ów kryzys jedocześnie potęguje. Obecnie inny kryzys nawiedził nasze czasy, nasz kraj, a zarazem kontynent. Widmo pandemii, niejako zmieniło dotychczasowe życie w społeczeństwie. Fenomenem nowego kryzysu jest jego bezwzględność. To znaczy, że może i w dużej mierze dotyka wszystkich, bez względu na różniące nas czynniki, bowiem on takowych nie wyróżnia. W obliczu tej pozornej unifikacji, należy zwrócić uwagę na tych, którzy wydają się być w większym jednak stopniu narażeni na jego działanie. Świadomość położenia uchodźców, może stać się impulsem ku zmianie percepcji naszej sytuacji. W konfrontacji z powyższym, zasadnym, a jednocześnie koniecznym jest zasięgnięcie opinii dr Wojciecha Wilka - eksperta ONZ w zakresie zarządzania kryzysowego, a jednocześnie założyciela i aktywnego działacza Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM).
Wielu z nas zastanawia się czy COVID-19 całkowicie i nieodwracalnie zmienił zastany porządek. Wówczas geopolityka może być znaczącym wyjątkiem. Każdego dnia jesteśmy bowiem bombardowani argumentami, przemawiającymi za tym, iż konkurencja pomiędzy Chinami a Stanami Zjednoczonymi nie zniknęła, nawet w obliczu pandemii. W rzeczywistości, ta rywalizacja istotnie się zintensyfikowała, czemu dowodzą Robert Ayson i David Capie w artykule “Geopolitics after Covid-19: Who can NZ trust?”. W obliczu tych wydarzeń, osobliwym wydaje się być położenie Nowej Zelandii, o czym również wspomną autorzy niniejszego artykuły.
Hiszpania bardzo boleśnie odczuwa skutki pandemii. Ostatnio co prawda daje się tam zauważyć pewne oznaki optymizmu, ale łącznie na koronawirusa zmarło już 25 tys. osób. Główną winę za tę tragiczną sytuację niewątpliwie ponosi lewicowy rząd Pedro Sáncheza, złożony z socjalistów PSOE i komunizującej partii Podemos. Zlekceważył on doniesienia płynące z Włoch i bardzo długo nie reagował na szybki wzrost zachorowań. Miałem okazję śledzić to na bieżąco, bo w decydującym dla rozwoju sytuacji tygodniu 7-14 marca przebywałem w Madrycie, czyli samym centrum epidemii – mówi dr Bartosz Kaczorowski.
Japonia jest szczególnie narażona na negatywne skutki związane z pandemią w dłuższej perspektywie. Jest to związanie nie tylko z bieżącymi problemami natury społeczno-ekonomicznej, ale przede wszystkim wprowadzanymi reformami gospodarczymi, które jeszcze przed nadejściem SARS-CoV2 napotkały na poważne problemy. Japonia obecnie wykonuje pomiędzy 5 a 7 tysięcy testów dziennie, jednakże trudno jest to odnieść jednoznacznie do liczby osób przebadanych, ponieważ w statystyki wliczają się również ci, którzy zostali przebadani ponownie.
Jednego możemy być pewni - w przypadku Korei Północnej nie wiemy niczego w stu procentach, ponieważ jest to jeden z najbardziej odizolowanych i skrytych krajów na świecie. Zaś zdrowie tamtejszych przywódców, czyli Kim Dzong Una, traktowane jest jako kwestia bezpieczeństwa państwa, więc w tym wypadku oczekiwałbym oficjalnego komunikatu z ich strony, który może się pojawić lada dzień. Ewentualnie mogą to być wieści zagranicznych mediów południowokoreańskich, które jak na razie milczą, potwierdzając jedynie informacje o przyjeździe chińskich ekspertów do Pjongjangu.
Pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 mimo wszystko nas zaskoczyła. Do tej pory żyliśmy w tym najbezpieczniejszym ze światów, epidemie kojarzyły się ze średniowieczną Czarną Śmiercią, hiszpanką, która zdziesiątkowała żołnierzy podczas I wojny światowej, albo zachorowaniami szalejącymi w Afryce. Zapomnieliśmy, że zarazy nawiedzały nasze ziemi przez stulecia, a Małopolska nie była w tym względzie wyjątkowym miejscem. Tym razem w cyklu “Epidemie w Małopolsce” przeniesiemy się na Sądecczyznę.
Strona 2 z 5