Kamala Harris jest osobą przełamującą wiele barier. Została pierwszą kobietą, pierwszą Afroamerykanką azjatyckiego pochodzenia, sprawującą urząd wiceprezydentki Stanów Zjednoczonych. Ponadto była typowana na przyszłą nominację Partii Demokratycznej w kolejnych wyborach prezydenckich. Przez całe 85 minut sprawującą funkcję prezydentki, gdy Joe Biden pozostawał pod narkozą.

Jak sama o sobie mówi: I was raised to be an independent woman, not the victim of anything. Ale rzeczywistość jest inna. Kamala Harris została schwytana w pułapkę systemu i podświadomych stereotypów. Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy uda jej się uwolnić, czy będzie to początek końca jej kariery politycznej. Nominacja Harris miała charakter wyjątkowo symboliczny. Joe Biden od początku zapowiadał, że życzy sobie, aby jego zastępcą została kobieta. Był to zabieg również zwyczajnie pragmatyczny, pochodzenie czy kolor skóry polityczki miał pomóc w zdobyciu poparcia mniejszości. Miał być także odpowiedzią i przytykiem w stronę poprzedniego prezydenta USA Donalda Trumpa (znanego z swoich wypowiedzi o charakterze rasistowskim czy dyskryminującym kobiety). Kamala Harris, jako młoda, energiczna osoba miała pomóc Bidenowi wygrać wybory. Po prawie dwóch latach od zwycięstwa, można śmiało powiedzieć, że pomoc ta nie jest obustronna.

Przypomnijmy sobie, czym tak właściwie zajmuje się wiceprezydent Stanów Zjednoczonych. Pierwszą i najważniejszą kwestią jest zastępowanie prezydenta w razie opustoszenia stanowiska przed końcem kadencji, w razie śmierci czy usunięciaW Senacie USA funkcjonuje filibuster – mechanizm, zgodnie z którym do przegłosowania większości ustaw potrzebne jest 60 głosów. W dotychczasowym podziale mandatów oznaczało to, że Demokraci nie mogą realizować władzy, jeśli nie znajdą 10 głosów republikańskich. Mogłoby to służyć współpracy ponadpartyjnej, jednak działa zupełnie odwrotnie. Tutaj pojawia się postać Joe Manchina, najbardziej republikańskiego z Demokratów, który wchodzi w konflikt z Kamalą Harris. Wiceprezydentce zostało powierzone przez Bidena zadanie wprowadzenia For the People Act – ustawy, mającej ułatwić obywatelom głosowanie. Joe Manchin, który jest ważną i wpływową postacią w Partii Demokratycznej sprzeciwił się zarówno reformie filibustru, jak i For the People Act. W tej sytuacji Kamala Harris nie może zrobić nic, nie da się przegłosować ustawy w momencie, gdy nawet Demokraci są jej przeciwni.

Jest to tylko jedna z spraw, które przeznaczone wiceprezydentce przez Bidena, wydają się być niemożliwe do zrealizowania. Przede wszystkim należy sobie powiedzieć: Kamala Harris nie ma narzędzi do realizowania tych zadań. Stanowisko wiceprezydenta jest z natury stanowiskiem niewdzięcznym. Nie można z tej pozycji sprawować własnej polityki, ciężko jest zyskać politycznie osobie piastującej urząd, ale łatwo zrzucać na nią odpowiedzialność za wszelkie niepowodzenia. Wiceprezydent nie może mówić za dużo, nie może podejmować decyzji, nawet ogłaszanie tych już podjętych jest często odbierane negatywnie. Częstym zjawiskiem jest przekazywanie wiceprezydentowi nominacji partyjnej na stanowisko prezydenta w przyszłych wyborach. Biden wybierając Harris na to stanowisko, dał znak, że widzi ją w przyszłości jako głowę państwa. Sam zyskał nominację z uwagi na sprawowanie wiceprezydentury w administracji Obamy. Jednak wiceprezydentura Joe Bidena wyglądała zupełnie inaczej, był blisko prezydenta, który się z nim konsultował, a nie tylko rzucał wyzwania. W przypadku Kamali Harris jest inaczej. Często wiceprezydentka nie jest informowana o podjęciu pewnych decyzji, wydaje się, jakby nikt jej o niczym nie informował. Przydzielane są jej trudne zadania jak reforma policji czy rozwiązanie kryzysu migracyjnego przy braku jakichkolwiek narzędzi do realizacji tych wyzwań, skutkuje tym, że w perspektywie ubiegania się o urząd głowy państwa, na chwilę obecną Harris nie może zapisać na swoim koncie tak naprawdę żadnych sukcesów. N   również widocznych szans w takiej rywalizacji. Należy się więc zastanowić, czy Kamala Harris nie jest jedynie przykładem diversity hire, czy po pomocy w wygraniu wyborów przydzielanie tych trudnych zadań nie jest celowym działaniem Bidena, mającym na celu doprowadzić do politycznej katastrofy jego zastępczyni.

Ameryka dla zaawansowanych zwraca także uwagę na kwestię unconscious bias innych kwestiach jest prezydentem innym, lepszym od Donalda Trumpa (nawet jeżeli ma jakieś niepopularne, dyskryminujące poglądy to nie mówi tego wprost, jest chętny do dyskusji, przyjmujące krytykę). Ale nie można zapominać, że dyskryminacja rasowa jest głęboko zakorzeniona w amerykańskim społeczeństwie. To Prezydent wyznacza obszary, w których Kamala Harris może się poruszać, ale to także od niej zależy, jak będzie postrzegana.

Sondaż The Times z marca wskazuje, że 52% wyborców ma negatywną opinię o wiceprezydentce. Sondaż Economist-YouGovz końca lipca wskazuje na 48%. Harris tą negatywną opinię zawdzięcza nie tylko trudnym zadaniom. Jest polityczką, którą zaczynała sprawowanie urzędu z brakiem doświadczenia w polityce zagranicznej. I to widać. Szczególnie negatywnie odebrane zostały jej słowa o wizycie na granicy amerykańsko-meksykańskiej w wywiadzie dla NBC News, jej słowa „Nie przyjeżdżajcie” skierowane do mieszkańców Gwatemali. I mimo, że zadanie rozwiązania kryzysu migracyjnego jest zwyczajnie niemożliwe, to jej wizerunek, zachowania tylko pogarszają krytykę, która i tak na nią spadnie. Jeśli chce ubiegać się o stanowisko głowy państwa, to absolutnie nie może pozwolić sobie na takie zachowania.   

Harris jest także mało medialną osobą. Rzadko uczestniczy w konferencjach prasowych, udziela wymijających odpowiedzi, nie podaje konkretów. Kiedy się wypowiada, sprawia wrażenie, że zależy jej wyłącznie na tym, aby nie popełnić błędu.  W tym aspekcie podąża wzorem Joe Bidena, stoi w jego cieniu. Z pewnością bardziej otwarte podejście do mediów pomogłoby jej w poprawie wizerunku. W prawicowych mediach mówi się za to o niej bardzo dużo, ukazywana jest jako prawdziwy przywódca Stanów Zjednoczonych, który dyktuje Bidenowi, co ma robić. Sama wiceprezydentka otwarcie przyznaje, że krytyka jaka na nią spada może wynikać z tego, że jest niebiałą kobietą. Jednak nie można sprowadzać niepopularności tylko do tego.            

Sukces wiceprezydentki zależy od sukcesu prezydenta. Na początku kadencji Biden deklarował, że nie będzie ubiegać się o reelekcję, w 2024 roku będzie mieć 82 lata. Jednak obecnie szanse  w dążeniu do powrotu na fotel prezydencki, nieciekawa sytuacja obecnej wiceprezydentki i brak konkretnych kandydatów na to stanowisko, mogą doprowadzić do reelekcji Joe Bidena, a przynajmniej do startu w wyborach.

To za jaką polityczkę odbierana będzie Kamala Harris jest niezwykle ważne dla amerykańskiej polityki. Przez jej pryzmat postrzegane będą wszystkie kolejne kobiety sprawujące najważniejsze stanowiska. Wiceprezydentka nie jest najbardziej doświadczoną, najbardziej taktowną w swej roli. Należy jednak pamiętać przy wydawaniu oceny, że na jej wizerunek wpływają nie tylko bardzo trudne przyznawane jej zadania, ale także sam charakter stanowiska wiceprezydenta, który nie może robić za dużo, nie może robić za mało, ale coś musi robić. Nie może być zbyt samodzielny, ale też musi mieć swoje zdanie. Nie może podejmować decyzji, ale musi za nie odpowiadać. To z pozoru nietrudne stanowisko okazuje się być prawdziwym wyzwaniem. Pozostaje obserwować, czy Kamala Harris udźwignie trud sprawowanych funkcji, czy pozostawi jeszcze trudniejszą ścieżkę dla swoich następczyń.

 

Katarzyna Solarz
Studentka Uniwersytetu Jagiellońskiego
Praktykanta


P