Students who catch Covid may be saving lives- już sam tytuł tak brzmiącego artykułu Matta Ridley może wydawać się zaskakujący i z pewnością przykuwa uwagę czytelnika. Ale to nie wszystko, bo teza, którą stawia jest równie zadziwiająca. Autor twierdzi bowiem, że obecne rozprzestrzenianie się COVID-19 może być najmniejszym z niebezpieczeństw, na które jesteśmy obecnie narażeni. W dalszej części tekstu autor argumentuje to na pozór śmiałe stwierdzenie, zwracając uwagę na stan obecnej sytuacji. Uważa on, że przy braku szczepionki oraz realnych perspektyw zwalczenia tej choroby, koronawirus rozprzestrzeniający się wśród młodych ludzi w końcu stworzy odporność i to właśnie dzięki niej epidemia zwolni. W takim razie, o jakich poważniejszych niebezpieczeństwach możemy mówić według Matta Ridley?

Autor na łamach The Spectator przekonuje, że drugiej fali koronawirusa nie można traktować tak samo jak pierwszej. Błędem zatem byłoby ponowne wprowadzenie całkowitego lockdownu zarówno na poziomie krajowym czy lokalnym. Jak przekonuje, to właśnie przymusowa izolacja powoduje, że szanse zarażenia się COVID – 19 są bardzo podobne zarówno w przypadku osób zaliczanych do grupy wysokiego ryzyka jak i młodych ludzi. Autor dowodzi również, że bardzo szybko zmieniająca się sytuacja epidemiologiczna jest dużym wyzwaniem, dlatego trudno jest wskazać konkretny środek kontroli wirusa. W tym celu przywołuje opinię Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z lipca i porównuje ją do niedawnej wypowiedzi specjalnego wysłannika WHO ds. COVID-19. W lipcu organizacja stwierdziła, że lockdown może być "jedyną możliwością" uniknięcia kolejnej fali tego wirusa. Natomiast w zeszłym tygodniu dr David Nabarro, specjalny wysłannik ds. Covida-19 w rozmowie z Andrew Neilem ze Spectator TV, stwierdził: "My w WHO nie opowiadamy się za lockdownem jako podstawowym środkiem kontroli tego wirusa... Apelujemy do wszystkich światowych przywódców: przestańcie stosować izolację jako podstawową metodę kontroli tego wirusa".

 Już w marcu Matt Ridley na łamach the Spectator zwrócił uwagę na możliwe skutki pandemii, która doprowadzi do utraty pracy wielu z nas, a niektóre firmy będą zmuszone  ogłosić upadłość. To, co jest bardzo istotne i to, co zmieniło się od wiosny, to rozprzestrzenianie się wirusa głównie wśród studentów. Jak podaje autor, miejsca w których ponad 25% populacji stanowią studenci, mają siedmiokrotnie wyższy wskaźnik pozytywnych wyników testów na COVID-19 od reszty kraju. Jednak to, co odróżnia większość młodych ludzi od reszty społeczeństwa to bezobjawowy lub łagodny przebieg choroby. W zeszłym tygodniu (5.10-11.10) 70.000 studentów w Stanach Zjednoczonych miało pozytywny wynik, tylko trzy osoby były hospitalizowane i nie było wśród nich żadnego przypadku śmiertelnego. Matt Ridley przywołuje jako przykład także swoje rodzinne miasto Newcastle. Trzeciego października Uniwersytet Northumbria ogłosił, że wśród jego studentów było 770 pozytywnych testów, a tylko 78 z nich wykazało jakiekolwiek objawy. To, co sprawia, że wirus SARS-CoV-2 jest tak trudny do opanowania, to właśnie jego zdolność do bezobjawowego rozprzestrzeniania się. Jednak  jak twierdzi Matt Ridley, bardziej powinien nas martwić wpływ izolacji na zdrowie psychiczne młodych ludzi. Psychologowie donoszą, o gwałtownym wzroście lęku czy depresji szczególnie wśród młodzieży. Zatem możemy stwierdzić, że wirus ma największy wpływ na zdrowie psychiczne u osób, które są w najmniejszym stopniu narażone na śmierć z jego powodu. W tym przypadku to nie wirus jest przyczyną złego stanu zdrowia, ale dłuższa izolacja i stagnacja.

Wracając do sytuacji z marca, autor tekstu zwraca uwagę na wady polityki dot. walki z koronawirusem w tamtym czasie. Opiekunowie osób starszych z ośrodków opieki, pomagali w kilku różnych placówkach, jednak żadna z tych osób nie miała robionych testów na obecność COVID-19. Wynikało to z błędnego przekonania, że większość osób zarażonych ma widoczne objawy. Według Hugh Osmond’a – brytyjskiego przedsiębiorcy z medycznym wykształceniem, to był wielki błąd, ponieważ jak się okazało wiele przypadków zostało wykrytych dopiero po śmierci pacjenta.

Matt Ridley porusza również istotną kwestię, jaką była możliwość uniknięcia nawrotu pandemii. Zamknięcie całego kraju, szkół, pubów oraz urzędów niewiele pomogło w walce z tym wirusem, a już na pewno nie zapobiegło tragedii. To co się natomiast udało, to uniemożliwienie wzrostu naturalnej odporności. Prawdopodobnie jest to powód, dla którego teraz zmagamy się z drugą falą. Kolejne fale oznaczają kolejne godziny policyjne i kolejne uderzenia w gospodarkę. Jak pisze autor, ,,jeśli teraz poddamy się ściślejszej kontroli, a wskaźniki infekcji spadną, to być może uda nam się, powoli i ostrożnie, ponownie uruchomić gospodarkę latem.” Jednak, jeśli wirus powróci, będziemy ponownie zmuszeni do zmierzenia się z kolejną falą i być może ponownym lockdownem. Jedno jest pewne ,,za każdym razem, gdy będziemy działać w ten sposób, będzie to coraz bardziej bolesne ”. – nie tylko dla gospodarki, ale przede wszystkim dla ludzi.

Autor odwołuje się do bardzo ciekawego przypadku Szwecji, która w odróżnieniu od pozostałych państw europejskich nie wprowadziła od razu rygorystycznych restrykcji i nie dokonywała ich nagłych zmian. Co ciekawe Szwecja w pierwszej fali doświadczyła prawie tak samo wysokiego wskaźnika zgonów jak Wielka Brytania, a według prognoz w tym roku jej gospodarka skurczy się o 3,3% w porównaniu z 5,8 % w Wielkiej Brytanii. Autor dochodzi do wniosku, że gdyby skupiono się na ochronie szpitali i domów opieki, przy jednoczesnym otwarciu szkół, czy restauracji, to bardzo możliwe, że i w Wielkiej Brytanii sytuacja wyglądałaby dzisiaj dużo lepiej.

Wracając do pytania zadanego na wstępie można spekulować, że według Matta Ridley izolacja, która ma bardzo poważne skutki dla naszego zdrowia psychicznego i nie tylko może być większym zagrożeniem niż sam COVID-19. To dlatego jako alternatywę dla niej podaje stanowisko zaproponowane w Deklaracji z Great Barrington, która została podpisana przez ponad 20 000 lekarzy i naukowców z dziedziny medycyny. Wzywa ona do ochrony seniorów i osób z grup ryzyka, jednocześnie pozwala reszcie społeczeństwa wrócić do normalnego życia i zdobyć odporność. Te rozważania doprowadzają autora do wniosku, że tak naprawdę student ,,łapiący” COVID-19 może ratować życie starszym, a nie im zagrażać.”

 

Link do artykułu: M. Ridley, Students who catch Covid may be saving lives, 17.10.2020 r. https://www.spectator.co.uk/article/students-who-catch-covid-may-be-saving-lives

Opracowanie: Zuzanna Wis