Drukuj

Wizytę w Polsce można ocenić pozytywnie. Po pierwsze dlatego, że każde spotkanie jest czymś pozytywnym, chyba że kończy się jakimś wielkim skandalem.

Spotkanie polsko-słowackie przebiegło w miłej atmosferze. Wydaje mi się dość jednoznacznie, że jeśli chodzi o ten podstawowy wymiar wizyty, było to całkiem dobre spotkanie. Po drugie faktem jest, że wizyta w Polsce nastąpiła krótko po zaprzysiężeniu prezydent Čaputovej. Wizyty na Węgrzech i w Polsce pokazała wszakże, że ważnym dla niej obszarem aktywności będzie, poza wymiarem europejskim, także obszar najbliższy – regionalny, zatem region wyszehradzki. Z dotychczasowych jej wypowiedzi należy również podkreślić zainteresowanie Inicjatywą Trójmorza. Wskazała, że z dużym zaciekawieniem podchodzi do tego formatu współpracy.
Gdy porównamy wizyty prezydent Zuzanny Čaputovej w Polsce i na Węgrzech, możemy wyciągnąć kilka interesujących wniosków. To co mówiła na spotkaniach z partnerami węgierskimi, świadczyło, że chciała podkreślić, że nie do końca się zgadza ze sposobem prowadzenia polityki przez Viktora Orbána. W dość jasny sposób mówiła też o Grupie Wyszehradzkiej, jako grupie regionalnej, która powinna wrócić do – według niej – korzeni, w postaci wspierania integracji europejskiej, a nie tylko zajmowania się własnymi, regionalnymi interesami. Natomiast wydaje mi się, że podczas wizyty w Warszawie była już bardziej koncyliacyjna. Jej wystąpienie po rozmowach z prezydentem Andrzejem Dudą nie były tak ostre. W moim odczuciu starała się zrozumieć, na czym polega polityka prowadzona przez władze polskie.
 
Można zastanawiać się, czy zmiana jej tonu wynika z zebrania pewnych ocen po wizycie na Węgrzech, a były one różnorakie. Podkreślano, że trochę nie wypada przyjechać do państwa, które ją gości i narzekać na brak praworządności czy demokracji. Różnica może też polegać na tym, że prezydent ma świadomość, iż taki partner jak Warszawa jest silniejszy w wielu obszarach, na przykład jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa. Jednak na to pytanie, z czego wynika ta zmiana podejścia, jeszcze nie potrafię odpowiedzieć. To co mnie uderzyło, to spostrzeżenie, że podczas wystąpień przede wszystkim dla mediów, kiedy mieliśmy oficjalne odpowiedzi prezydent na pytania dziennikarzy, były one odczytywane z kartki, przynajmniej w Warszawie, z Budapesztu mam bowiem jedynie relacje z drugiej ręki. Dla mnie wniosek z tego płynie taki, że w tym obszarze polityki zagranicznej prezydent jeszcze nie czuje się pewnie, w dużym stopniu opiera się na materiale przygotowanym przez swoich doradców. Nie ma tutaj żadnego działania spontanicznego, mówimy raczej o osobie, dla której polityka zagraniczna jest dalej obcą materią. Zobaczymy po prostu, jak to będzie wyglądało w przyszłości.
 
Wizytę w Polsce można ocenić pozytywnie. Po pierwsze dlatego, że każde spotkanie jest czymś pozytywnym, chyba że kończy się jakimś wielkim skandalem, który powoduje, że przez najbliższe pół roku czy rok nie jesteśmy w stanie doprowadzić do podobnego wydarzenia. Spotkanie polsko-słowackie nie zakończyło się żadnym skandalem, przebiegło w miłej atmosferze. Zdjęcia raczej pokazują dwie sympatyczne postacie, miło się do siebie uśmiechające. Wydaje mi się dość jednoznacznie, że jeśli chodzi o ten podstawowy wymiar wizyty, było to całkiem dobre spotkanie. Po drugie faktem jest, że wizyta w Polsce nastąpiła krótko po zaprzysiężeniu prezydent Čaputovej. To, że pierwsza wizyta miała miejsce w Pradze jest z perspektywy prezydenta Słowacji czymś całkowicie naturalnym, gdyż w końcu 70 lat wspólnej państwowości, z przerwami w okresie II wojny światowej, powoduje, że Czechy są  zdecydowanie kimś więcej niż tylko sąsiadem. Natomiast wybór Brukseli na miejsce kolejnej wizyty, czyli spotkanie z partnerami europejskimi, przy nastawieniu Čaputovej wydaje się całkowicie zrozumiałe. Następnymi wizytami na Węgrzech i w Polsce pokazała wszakże, że ważnym dla niej obszarem aktywności będzie, poza wymiarem europejskim, także obszar najbliższy – regionalny, zatem region wyszehradzki. Z dotychczasowych jej wypowiedzi należy również podkreślić zainteresowanie Inicjatywą Trójmorza. Wskazała, że z dużym zaciekawieniem podchodzi do tego formatu współpracy. Liczy na to, że to będzie szansa na nadrobienie pewnych zaległości, zwłaszcza infrastrukturalnych. Należy zauważyć, że warszawskie wypowiedzi prezydent Čaputovej na temat Grupy Wyszehradzkiej miały według mnie już inny ton niż w Budapeszcie. Więc jeśli patrzymy na to jako na pewien progres, to wydaje mi się, że było to całkiem udane spotkanie. Natomiast dużo będzie zależało od tego, jak współpraca obu urzędów prezydenckich będzie wyglądała w przyszłości, gdyż format wyszehradzki powoduje, że prezydenci stosunkowo często się spotykają. Z tego wynika, że jeśli doszłoby do jakiegoś rozdźwięku w stosunku do formatu współpracy, to w przypadku takich spotkań byłoby to bardzo szybko widoczne. Wydaje się, że do Warszawy Čaputová przyjechała w miarę otwarta, chcąca się spotkać, poznać i mam nadzieję, że trochę bardziej zrozumieć.